środa, 9 października 2013

Rozdział szósty


A gdy serce twe przytłoczy myśl, że żyć nie warto, z łez ocieraj cudze oczy, chociaż twoich nie otarto.
Maria Konopnicka

   Obudziło ją szarpanie za ramię.
- Kochanie, co ci jest?
Obok dziewczyny siedziała mama. Delikatnie pochylona z troską przyglądała się córce. Miała na sobie biały żakiet i buty. Pewnie gdy tylko weszła do domu od razu pognała na górę sprawdzić co się dzieje.
- Nic, tylko... miałam dziwny sen - wymamrotała przecierając twarz.
- Krzyczałaś jakby cię ktoś obdzierał ze skóry - rzuciła i uśmiechnęła się. - Jak było u cioci?
- W porządku.
- Zejdź za dziesięć minut na kolację, dobrze?
- Okej - powiedziała i zsunęła nogi z łóżka.
   Gdy rodzicielka zniknęła za drzwiami dziewczyna usiadła na brzegu. Ukryła twarz w dłoniach i próbowała skupić się na szczegółach. Żaden z poprzednich jej snów nie był tak realistyczny. No, nie całkiem. Jeszcze ten sprzed dwóch dni. Niemalże czuła delikatny powiew wiatru na swojej skórze. Oba sny były do siebie bardzo podobne, nie dało się ukryć. Ehh... pewnie podświadomość płatała jej figle. To co się w nich wyprawiało nie trzymało się kupy. Postanowiła przebrać się, żeby mama nie czepiała się jej żałosnego wyglądu. Tak bardzo lubiła zakładać po szkole coś w czym czuła się dobrze, a nie w czym ładnie wyglądała. Mama zawsze krytykowała jej ubiór. Komentarze ,, Dziecko, w coś ty się znowu ubrała" lub ,,Nie masz lepszych ciuchów?" był na porządku dziennym. Miała swój styl i ubierała się tak jak chciała, w miarę możliwości, ale wolała ograniczyć marudzenie mamy do minimum, jak z resztą każdego.

   W czarnej bluzce i dresowych spodniach zbiegła na parter. Wchodząc do kuchni spojrzała na zegar. W pół do ósmej... Spałaby jakieś dwie godziny? Nie możliwe. Chociaż słuchanie strasznego marudzenia tyle czasu to nie lada wyczyn, musiała jakoś odreagować.
Na stole stała przygotowana już kolacja. Obok talerza z kanapkami była misa z ciastkami.
- Oooo... właśnie tego mi było trzeba - rzuciła i ruszyła w stronę blatu.
- Też naszła mnie ochota na coś słodkiego. Przynieś mi nóż i idź umyj ręce - powiedziała blondynka i zaparzyła herbatę.
Córka wypełniła polecenie, ponownie rzuciła się w stronę stołu i wepchnęła sobie prawie całą kanapkę do ust.
- Ciocia nie dała ci nic do jedzenia? - zapytała zaskoczona Lilianę.
- Odgrzała mi rosół i opchała ciastkami miodowymi.
Zdziwiona kobieta uniosła brew. Córka zawsze narzekała na zbyt duże porcje nakładane na obiad, a teraz na jej oczach pochłaniała kanapkę za kanapką mimo, że zjadła u siostry.
- Kochanie, dobrze cię czujesz? - patrzyła na nią z rosnącym zdziwieniem.
- Aye cho? - zapytała z pełną buzią.
- Nigdy tyle nie jesz - odparła przysiadając się do stołu.
- No głodna jestem - rzuciła rozdrażniona, kończąc czwartą z kolei kanapkę.
- Dobrze dziecko, przecież nie bronię ci jeść. Wcinaj, wcinaj. Może w końcu przytyjesz - rzuciła zawadiacko.
- Mamo! - podniosła oburzony wzrok znad talerza.
- Jedz - uciszyła córkę i sama zaczęła jeść nieliczne na talerzu kanapki.
   Po skończonej kolacji każda zajęła się swoimi sprawami. Liliana zszykowała się do szkoły i dosiadła do laptopa. Rzuciła krytyczne spojrzenie na pokój. Parę razy brała się za sprzątanie, ale kiepsko jej szło. Za każdym razem stwierdzała, że lubi swój bałagan, a porządek może trochę poczekać. Tym razem musiało być inaczej. Jeszcze trochę i nie miałaby w czym chodzić. Pozbierała ciuchy z podłogi i ruszyła w stronę łazienki. Po powrocie raz jeszcze ponowiła zamiar przejrzenia standardowych stron internetowych. Jenak zanim się obejrzała musiała kłaść się spać. O dziwo była dopiero dziesiąta, a ziewała jakby była pierwsza czy druga w nocy. Kiedyś spokojnie wytrwała by tyle, ale nie tamtego wieczoru. Oczy same jej się zamykały. Odłożyła laptopa i wtuliła głowę w poduszkę.
Rano czuła się wypoczęta jak nigdy. W szkole nie przysypiała na ławce i nie snuła błędnym wzrokiem po ścianach korytarza i tym samym innych uczniach. ,,Trzeba częściej kłaść się przed północą" pomyślała z zadowoleniem. Na długiej przerwie dopadł ją Sebastian.
- Hej Lilka - rzucił, chociaż widzieli się przecież na poprzednich lekcjach. Mały szczegół, który faktycznie powtarzał się od jakiegoś czasu, a ona tego nie zauważyła.
- No siema. Jak tam, gadałeś z nim?
- Jeszcze nie, nie miałem okazji. Myślę, że po lekcjach wyjdzie. Wpadnę do niego i na spokojnie pogadamy. 
- Okej, daj znać jak uda ci się coś zdziałać.
- Spoko. Gdzie Oliwię zgubiłaś? - zmienił temat. 
- Nie wiem, przed chwilą gdzieś mi zniknęła - powiedziała rzucając ukradkowe spojrzenie za ramię.
- Idziemy pod klasę? Zaraz chyba będzie dzwonek.
- Ok, to chodźmy - oboje ruszyli pod salę matematyczną.
Z każdą chwilą coraz swobodniej czuła się w towarzystwie przyjaciela. Bała się uczucia, które coraz bardziej ją obezwładniało. Jakaś mała część jej podświadomości szeptała, że to może być piękne, i że może pożałować, jeśli nie spróbuje. Jej natura jednak twierdziła inaczej. Wszystko było dobrze tak jak było. Nie potrzebowała niczego więcej. Trudno jej było też zrozumieć dlaczego wszystko zaczęło się plątać.
   Bardzo bała się swojego własnego uczucia. Miłości do przyjaciela, jeśli tak to można było nazwać. Nie chciała go zranić chwilowym zauroczeniem. Jeśli zaczęłaby dawać mu znaki, by się ośmielił, a później skrzywdziłaby go odrzuceniem? Obawy, obawy, obawy. To nią kierowało. Tak bardzo się obawiała, że zwyczajnie wolała chować się w sobie. Ukrywać to, co do niego czuła, żeby nie zepsuć niezobowiązującej przyjaźni. Siedziała więc z nim i w żaden sposób nie okazywała tego, jak ciężka walka toczy się w jej wnętrzu. Jak serce chciało wypełnić niedawno powstałą pustą część na większą bliskość ukochanego, a rozum nakazywał powściągliwość. Aż śmieszne wydawało się to, że rozbawił ich różowy kolor jego namiotu.
   Zadzwonił dzwonek. Wielu przechodziło obok nich i nikt nie rzucał ukradkowych spojrzeń czy szeptał do kolegi obok. Przecież ,,tylko" się przyjaźnili!
   Weszła do klasy i zajęła swoje miejsce. Za nią wsunęła się niewielka grupa uczniów. Na końcu szła Oliwia. Razem z ich sąsiadką z rzędu spod ściany. Świetnie się bawiły, bo zamknęła drzwi wydając z siebie swój przesłodki, melodyjny śmiech.
- Co tam? - zapytała kładąc plecak obok ławki.
- Nic specjalnego, to samo co piętnaście minut temu. Coś ty taka radosna? - zapytała nieco podejrzliwie.
- A tak. No po prostu humor mam dobry, nie?
- No ok, ok - uniosła dłonie w obronnym geście.
Po jakimś czasie, kiedy zapisały temat i pani Pyrka zaczęła tłumaczyć blondynka zniżyła głowę.
- Ejj, Lilka.
- Co? - uniosła twarz znad zeszytu.
- Arek mnie zaprosił - dodała z uśmiechem.
- No to świetnie. Na tej przerwie? - dopytywała.
- Tak, jak stałyśmy z Aśką i Mileną przy schodach. Najpierw do Aśki podszedł Tomek i zapytał ją, a później przyszedł Arek i zapytał mnie.
- No to dobrze, może będzie zarywał - powiedziała i obdarzyła przyjaciółkę ironicznym uśmiechem.
- No jak tam chce. W każdym razie mam to już za sobą.
- No to dobrze - rzuciła i westchnęła. A raczej odetchnęła. To diametralnie ułatwi jej pogodzenie przyjaciół. Wystarczy, że pójdzie do niej, przeprosi i po sprawie. Ze względu na to, co do niego czuła wybaczy mu i będzie po problemie. Musi trochę popędzić Sebastiana. Tak, przynajmniej ta sprawa zejdzie na odpowiedni tor. Brakowało jej rutyny. Na reszcie będzie po jej myśli.
   Pomyślała, że to dobra okazja, by poinformować przyjaciółkę co do jej partnera.
- Mnie wczoraj Seba zaprosił. Tak jak mówiłaś - rzuciła obojętnym tonem.
- Serio? Kiedy? - wypytywała ze zbędną ekscytacją.
- Co się taj podniecasz? Wczoraj jak sobie szliśmy - ciągnęła tak jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Szliście sobie?? Sami?
- Tak, sami.
- Uuu... to widzę niedoinformowana jestem - powiedziała z wyrzutem.
- No szłam do ciotki to się z nim zabrałam. Szliśmy w końcu w tym samym kierunku.
- O czym gadaliście? - blondynka nie dawała za wygraną. Podparła ręką głowę, jakby miała za chwilę usłyszeć najbardziej ekscytującą historię w jej życiu.
- Tak właściwie o wszystkim i o niczym - odparła wymijająco. Wolała nie zdradzać głównego tematu ich rozmowy.
- Mhm - mruknęła chytrze uśmiechając się pod nosem.
- No co?
- Nie , nic - nie zabrzmiało to jednak zgodnie z treścią. Raczej jak coś w stylu ,,No, może w końcu coś się szykuje".
- Boże, Oliwia, daj spokój. Co ty tu za podejrzenia snujesz?
- Ja? Nie, skąd. Żadne - ironia nie ustępowała z jej tonu, wręcz przeciwnie.
- Yhh... - zażenowana brunetka zakończyła rozmowę. Nie teraz. Jeszcze nie czas odsłaniać karty. Zdecydowanie za wcześnie, nawet przed przyjaciółką.

   Lekcja minęła szybko. Inne z resztą też. Na ostatniej przerwie tego dnia znów podbiegł do niej Seba.
- Hej, gadałem z nim - powiedział delikatnie dysząc.
- Miałeś do niego wpaść po szkole - stwierdziła zdziwiona.
- Tak, ale po lekcjach nie ma czasu.
- No dobra. I co?
- Chyba go przekonałem. Tak mi się przynajmniej wydaje. Słuchaj, trochę jednak musiałem go namawiać, ale zgodził się i poczeka na nią jutro w parku. Udałoby ci się ją jakoś tam ściągnąć?
- No tak, coś wymyślę, ale sytuacja trochę się zmieniła.
- No nie - odparł z rezygnacją.
- Spokojnie, na lepsze. Arek zaprosił Oliwkę. Nie będzie już taka zła.
- Haha, ten z naszej klasy? - powiedział rozbawiony. Niezbyt potrafił sobie wyobrazić, że ten bardzo cichy aczkolwiek popularny chłopak odważył się podejść do jakiejkolwiek dziewczyny i  co więcej, zaprosić ją do poloneza.
- A znasz innego?
- No nie, ale mam coś teraz powiedzieć Krystianowi? Bo widzisz, nakręciłem go na to, żeby się wysilił, bo może nie przyjąć jego przeprosin. Wiesz jaka jest.
- Wiem wiem, ale nic mu nie mów. Im bardziej się postara tym lepiej - zakończyła uśmiechem. Szatyn nie pozostał jej dłużny. W końcu ich misja skłaniała się ku sukcesowi.

   Wieczorem rozmyślała nad sposobem zwabienia przyjaciółki. Była zbyt uparta na zwyczajne spotkanie z Krystianem. Trzeba było użyć podstępu. Hmmm... Niespodzianka czekająca w parku była zbyt prowizoryczna, nie nabrałaby się. Siedziała i myślała, ale żaden ciekawy pomysł nie wpadł jej do głowy. W sumie mogłaby poprosić o rozmowę. Później dałaby jej jakoś znać, że się spóźni i, o ile wcześniej nie zauważyłaby Krystiana, wszystko poszłoby świetnie.
Tylko o której oni mieli się spotkać? Seba chyba nie wspomniał o godzinie. Wzięła telefon i odszukała w kontaktach jego numer. Po chwili usłyszała ciepły, niski głos.
- Halo.
- Hej, o której Krystian będzie na miejscu.
- Nie powiedziałem ci?
- Skoro pytam...
- Powiedział, że postara się być o ósmej, wcześniej nie może, bo o szóstej wróci z siłki i coś tam musi jeszcze mamie pomóc czy coś.
- Ok. Ej, ja chyba pójdę i gdzieś się przyczaję za krzakiem, będę ich pilnować, nie mogą tego spieprzyć. Druga taka szansa może się nie trafić.
- Przestań. To nie dzieci. Jakoś to będzie.
-Jakoś będzie, ale jak? Słuchaj, to delikatna sprawa. Jak nie wypali?
Usłyszała ciche westchnienie w słuchawce.
- Dobra, idę z tobą.
- Spokojnie, sama dam sobie świetnie radę.
- Wiem, że dasz, ale będzie ci potrzebne psychiczne wsparcie - dodał z wyraźnie słyszalnym zadowoleniem.
- No ok, jak to zrobimy - zapytała z westchnieniem.
- Trzeba będzie znaleźć jakąś dobrą kryjówkę. Taką, żeby można było wszystko kontrolować.
- Ale Krystian nie może tak po prostu sobie siedzieć i na nią czekać. Jak go zobaczy to wyczuje podstęp i zwieje.
- Jemu też coś się znajdzie. Jak masz zamiar ściągnąć ją na miejsce?
- Powiem, że muszę z nią pogadać, ale bez świadków i tyle. Powinno zadziałać.
- A jak zaproponuje, żebyście spotkali się u niej albo u ciebie w domu?
- To nie wiem, jakoś to będzie - odparła zmartwiona.
- Wierzę w ciebie - dodał jej otuchy.
- Dzięki.
- Nie ma sprawy - rzucił beztrosko. - To do jutra.
- Hej - pożegnała się i rozłączyła.
   Siedziała jeszcze chwilę bez ruchu z telefonem w ręku. Starała się przypomnieć sobie jeszcze raz słowa płynące do niej ze słuchawki. Nie tak bardzo samą treść, co brzmienie. Z zadowolenia mimowolnie uniosły się jej kąciki ust. ,,Ogarnij się no!" skarciła się w myślach. Wykonała parę głębokich wdechów.
- Ok - zwróciła się do siebie na głos, kiedy wszystkie myśli związane z Sebastianem wywiały jej z głowy.
   Nadszedł czas na Oliwię. Musiała przez chwilę ułożyć sobie dialog w głowie i alternatywne odpowiedzi na zaskoczenie z jej strony. Mogłaby napisać sms-a, ale tak było szybciej. Jeszcze jeden wdech i zaczęła wsłuchiwać się w kolejne sygnały następujące po sobie. Jeden... Drugi... Trzeci...
- No hej - usłyszała nieco przyśpieszony oddech przyjaciółki.
- Co ty taka zmęczona? - zapytała.
- No bo biegłam po schodach jak usłyszałam, że ktoś dzwoni - rzuciła. - To co tam chciałaś?
- Musimy pogadać - starała się bardzo, by ton jej głosu brzmiał poważnie.
- O co chodzi? - usłyszała zaniepokojenie przyjaciółki.
   O tej kwestii, nie myślała wcześniej zbyt wiele. Postawiła na ryzykowne posunięcie, ale takie, które na pewno zadziała.
- O Sebastiana - wiedziała, że może tego żałować, ale nie mogło się obyć bez poświęcenia z jej strony.
- Mhm - usłyszała, co raczej zabrzmiało jak ,,pewnie miałam racje".
   Liliana zacisnęła powieki. Czuła się okropnie podstępnie oszukując przyjaciółkę, ale to przecież dla jej dobra.
- To wbijaj do mnie.
- Nie, nie dzisiaj i wolałabym nie u ciebie ani u mnie. Może w parku. Jutro po szkole, tak koło ósmej, ok?
- Ym, no ok - blondynka zgodziła się bez marudzenia.
,,No, przynajmniej z tym nie robiła problemów" przemknęło jej przez myśl.
- To Pa.
- Do jutra.
,,Uff... Trzeba przygotować się na jutrzejszy dzień". Sebastian powinien znaleźć im dobrą kryjówkę. Nie ma tam specjalnie dużych krzewów. ,,Blisko siebie i nie wiadomo jak długo" pomyślała. Zamknęła oczy. Nie mogła się już bronić. Skoro oboje tego chcieli to co mogłoby pójść nie tak? Ale co na to Oliwia i Krystian. Wszystko powinno wyjaśnić się już jutro. Musiała pomyśleć o tej najbliższej przyszłości. Jakie mogą być opcje? Oliwia po tym jak zobaczy bruneta, albo odejdzie mimo tego jak bardzo będzie ją przepraszał, albo wysłucha (jakimś cudem) i mu przebaczy. Nie ma tam zbytnio co przebaczać, ale upór zawsze robi swoje. ,,Co tu może się nie udać? Chyba za bardzo dramatyzuję" pomyślała. Wzięła do ręki budzik. Nastawiła alarm i położyła się spać. Nie miała ochoty siadać przy laptopie. Jutro miał być ciężki dzień.

***

   Oboje biegli zdyszani. Świt, ta sama droga i ,,on". Znów, tak jak poprzednio, trzymał ją za rękę. Dobrze, że miała od niego chociaż tyle. Żadnego słowa, ani jednego spojrzenia tylko ciepły, mocny uścisk. Coraz lepiej poznawała ścieżkę. Za każdym razem biegli znajomą trasą, a później pojawiały się nowe krzaki i nieznane jej wcześniej drzewa. No i oczywiście za każdym razem chciała jakichkolwiek wyjaśnień, a nie tylko tego, że muszą biec szybciej.
   Miała na sobie sięgającą do kolan błękitną koszulę nocną. Kolejny raz była boso. Tak jakby ktoś wyrwał ją prosto z łóżka. Tym razem nie da się męczyć całą noc. Dowie się o co chodzi. Wyszarpnęła rękę ze stabilnego uścisku.
- Koniec. Nie mam zamiaru biec dalej. Albo mi powiesz o co chodzi z tymi nienormalnymi snami, albo będę tu stać i nic mnie nie ruszy.
- Brunet odwrócił się. Mięśnie miał napięte a oczy strzelały piorunami. Był wściekły.
- Nie marnuj mojej mocy i czasu. Wcale się nie pchałem do tej roboty. Nie rzucaj się tak i chodź - warknął i wyciągnął dłoń w jej stronę.
- Nie - stanowczo odmówiła. Nie podziałało zabójcze spojrzenie i niebezpieczny ton głosu.
Widząc niesamowity upór dziewczyny westchnął i nieco się uspokoił.
- Posłuchaj - bezsilność bardzo utrudniała mu zadanie. - Może masz rację. Czas cię trochę wtajemniczyć.
- No. Świetnie. Więc słucham. - rzuciła i zaplotła ręce na klatce piersiowej.
   Młodzieniec zacisnął powieki i delikatnie zaczął masować skronie. Zbierał myśli kompletował słowa i układał zdania, tylko po to, by nie uronić zbyt wielu informacji.
- Cóż, mam mało czasu na wytłumaczenia. Musisz wiedzieć jedno. Postaraj się zapamiętywać dokładnie trasę, którą ci pokazuję. To bardzo ważne. Rozglądaj się, zapamiętuj szczegóły. To mój i twój cel więc tego nie bagatelizuj. Ja mam ci pokazać drogę, a ty masz dotrzeć bez problemów na miejsce. Rozumiesz?
- Powiedzmy. Chociaż i tak dokładnie nie wiem o co chodzi, ale ok.
Brunet zachwiał się i oparł ręką o drzewo.
- Co jest? - zaniepokoiła się.
- Mam mało czasu. Słuchaj, zrób to o co cię prosiłem, jasne?
- No dobra. Jeszcze jedno. Muszę mieć pewność, że nie zwariowałam. Skąd te sny. W ogóle jesteś prawdziwy? To znaczy... widziałam cię już kiedyś?
- Nie, ale niedługo się zobaczymy. Musisz chyba wiedzieć jeszcze o paru rzeczach. Dziś nie dam rady ci więcej powiedzieć, ale wkrótce znów się spotkamy - powiedział i zawadiacko się uśmiechnął.

   Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale powieki uniosły się i senna mgła rozpłynęła się pozostawiając tylko wspomnienie. Jaskrawe światło raziło ją niesamowicie. W progu stała mama z dłonią na włączniku. Oczy miała jak pięciozłotowe monety.
- Co jest no? - Lili przysłoniła dłońmi twarz by ustrzec się przed rażącymi promieniami.
- To już drugi raz skarbie. Krzyczysz jakby cię ktoś mordował. Co się dzieje? - troskę bardzo łatwo dało się wyczuć w jej głosie.
- Nic mamo. Już wszystko dobrze - wymamrotała i zakryła głowę kołdrą.
- Kochanie, może chcesz o czymś porozmawiać. Masz jakieś problemy? Takie wrzaski muszą mieć jakąś przyczynę - blondynka usiadła na brzegu łóżka.
- Teraz? - jęknęła.
- Nie, nie teraz. Rano. Jeśli oczywiście zechcesz - z czułością pogładziła głowę córki.
- Dobrze mamuś, ale teraz chciałabym już spać - wymamrotała rozdrażniona.
- No dobrze, śpij - wstała i wyłączyła światło. - Dobranoc.
- Dobranoc - rzuciła i wtuliła twarz w poduszkę.


______________________________________________
Z dedykacją dla tych wszystkich cudownych i wyrozumiałych ludzi, którzy zrobią mi tą przyjemność i ocenią moją pracę :)

12 komentarzy:

  1. Oho, żeś się rozpisała! Ale przeczytałam całe i nie zanudziło mnie, wiec jest dobrze ^^. Ogólnie, to bardzo dobry tekst. Jestem strasznie ciekawa, o co chodzi z tym snem! Ciekawa do tego stopnia, że dołączam się do obserwatorów :D. Pozdrawiam! <3

    http://na-jednej-z-dzikich-plaz.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No baardzo dziękuję za dobre słowo, na twojego bloga oczywiście zajrzę:)
      Pozdrawiam;3

      Usuń
  2. Zamów zwiastun bloga na :
    http://zwiastuny-na-blog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawe. Nie raz tu wrócę.

    http://ciemnyelf.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chcesz zareklamuj swojego bloga na http://spis-blogow-z-opowiadaniami.blogspot.com/

      Usuń
  4. Na Twojego bloga trafiłam całkiem przypadkowo i strasznie zaciekawiła mnie jego fabuła. Na początku myślałam, że to będzie kolejne opowiadanie o nastolatkach, jednak te tajemnicze sny są naprawdę ciekawe. I ten chłopak ze snu.
    Pozostaje mi tylko czekać na następny rozdział.

    Pozdrawiam, Ismena.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Lubię takie komenty, które mnie motywują do pracy. Oto jeden z nich :)
      Pozdrawiam ;3

      Usuń
    2. Sama piszę, więc wiem, jak takie komentarze motywują do pisania. Natomiast gdy się widzi perfidną reklamę w komentarzu, czasem nachodzi ochota z tym wszystkim skończyć.

      Usuń
    3. Co fakt to fakt. ,, Fajne" i link do swojego bloga, też za tym nie przepadam.

      Usuń
  5. Bardzo ciekawa opowieść.Życzę weny i czekam na następny rozdział.
    Zapraszam do mnie http://otherviki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i wzajemnie.
      Na twojego bloga zajrzałam i naprawdę bardzo fajny pomysł:)
      Pozdrawiam ;3

      Usuń
  6. Ojej, dawno mnie tu nie było, czasu nie znalazłam.
    Bardzo dobry rozdział, podoba mi się pomysł z nadmiernym apetytem, a cała scena rano bła wyjątkowo sielska. ;)
    Ogólnie fajnie oddałaś stosunek matki do córki i na odwrót.
    Sny robią coraz bardziej tajemnicze.
    Niekiedy dialogi wychodzą Ci banalnie, ale to jest przecież do wypracowania. :)
    Pozdrawiam,
    Carmen.

    OdpowiedzUsuń