poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział piąty



Musiała komuś o tym wszystkim powiedzieć, by nie zwariować. Ale nie mogła zwierzyć się temu, który ją kochał i którego ona kochała. Bo każdy dba tylko o siebie. I tak naprawdę każdy jest sam, a miłość to tylko urojenie.
Kai Hermann 'Miłość w Berlinie

   Następne dni wyglądały dość dziwnie. Rozmowy wychodziły sztucznie, dziewczyny rzadziej spotykały się z chłopakami. Najgorzej na całej historii wyszedł Sebastian. Oczywiście domyślił się za co Oliwia wściekła się na bruneta, ale nie potrafił sobie wyjaśnić, czemu Liliana go unikała. Najbardziej racjonalnym wyjaśnieniem było to, że wspierała przyjaciółkę. Ta nie chciała przebywać w towarzystwie Krystiana i jednocześnie jego. Tak bardzo jego teoria różniła się od prawdy... 

   Zwyczajne bała się spojrzeć mu w oczy. Jego zachowanie utwierdziło ją w tym, że między nimi nie było już zwyczajnej przyjaźni. W każdym razie nie z jego strony. Wolała unikać niezręcznych sytuacji, ale nie mogła unikać jego. Cóż, jedno z drugim dość mocno się kłóciło, więc wolała zastosować wersję „unikanie jego = unikanie zakłopotania”. Tłumaczyła sobie, że nie jest tchórzem, ale fakty mówiły same za siebie. 
   Bała się momentu, kiedy zostałaby z nim sam na sam. „To twój przyjaciel, jak możesz go unikać, musisz z nim pogadać”, jakiś głos krzyknął w jej głowie. „Nie ma mowy. Jeszcze stanie się zbyt wylewny. Wtedy dopiero by się porobiło. Po co ci to?”, dogadywał inny. „Tylko z nim mogłabyś spokojnie porozmawiać”, skwitował szept, który rozpoczął kłótnie. 
   Pierwszy miał rację, musiała jakoś go dopaść i spokojnie pogadać. Może wybierze się któregoś dnia po szkole do cioci Matyldy, szłaby wtedy razem z nim dziesięć, piętnaście minut. Wprawdzie później musiałaby wysłuchiwać znienawidzonego „Lilunia”, ale inaczej tego nie przebrnie. 
   W każdym razie chciała pogodzić przyjaciół przed ich wypadem pod namioty. Tylko jak to załatwić? Jeśli udałoby się namówić Krystiana, żeby cofnął zaproszenie Jagody, to Oliwia domyśliłaby się, kto za tym stoi, i jeszcze bardziej by się wściekła, a jeśli dalej by tańczył ze swoją partnerką, to nic by się nie zmieniło. Może Sebastian coś wymyśli. Będzie musiała zdać się na niego.
   Następnego dnia przygotowała się psychicznie na rozmowę. Co tu dużo mówić, szykowała się na wyznanie. Nie często zdarzało się im być sam na sam. Po lekcjach czekała na niego w szatni. Pomyślała, że tak będzie lepiej. Starała się dotrzeć na miejsce w miarę szybko, żeby nie wyszedł prędzej.
Siedziała na ławce z rękoma zaplecionymi na klatce piersiowej i nogami wyciągniętymi przed siebie. Była spokojna. Zwykła koleżeńska rozmowa. Zamyślona wpatrywała się tępo w kraty szatni przed nią. „Kurczę, fajny ten Seba”, pomyślała i nim uświadomiła sobie, jakie myśli krążyły po jej głowie, do szatni wszedł blondyn.

 Lilka? Czemu nie idziesz do domu?  zapytał i usiadł na ławce przed nią.
 Czekam na ciebie - rzuciła lekko.
 Aha, to, ym, to o co chodzi?  odparł i trochę zakłopotany przesunął ręką po włosach.
 Wiesz co, wybieram się do cioci. Ona mieszka ulicę dalej od twojej, to pomyślałam, że pójdę z tobą. Będzie mi raźniej  kończąc wytłumaczenie, obdarowała go jednym ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. 
   Od razu zaszkliły mu się oczy. Ech...  Była pewna jego uczuć, a jednak dalej go testowała. Czuła się jak potwór, ale zawsze miała nadzieję, że to nie to, że to tylko jej wyobraźnia. Niestety takie wyjaśnienie nie wchodziło w grę.
 Pewnie. To chodźmy  dodał i ruszył w stronę wyjścia. Dziewczyna poszła za nim.
   Gdy oboje wyszli z szatni, zapadła cisza. Nie była niezręczna. Szli obok siebie i było po prostu fajnie.
 To co powiesz ciekawego?  przerwał milczenie i uśmiechnął się.
 W sumie to chciałam pogadać o Oliwii i Krystku  odparła.
 A, tak, głupio to wszystko wyszło  powiedział i wyraźnie spoważniał.
 Nom. Myślałam trochę, jak ich pogodzić, i właściwie każde wyjście jest złe. Jakby Krystian zgodził się jakoś cofnąć zaproszenie Jagody i zaprosiłby Oliwię, domyśliłaby się, kto za tym stoi, i wpadłaby w szał.
 A jak nie cofnie zaproszenia, wszystko zostanie tak, jak jest  dokończył za nią.  Tak, też o tym myślałem.  Zatrzymali się przed przejściem dla pieszych.
 To masz jakiś pomysł?  zapytała i oboje przeszli na drugą stronę ulicy.
 Wiesz, Krystiana to trochę gryzie. Oczywiście nie domyślił się, czemu tak na niego nawrzeszczała, ale chyba trochę mu jej brakuje. Tylko ta jego pieprzona duma...
 Może jakbyśmy go trochę podpuścili, to poszedłby do niej i załagodził sprawę.
 Ale jak?
 No wiesz, może ty byś z nim porozmawiał. Jak myślisz, udałoby ci się go przekonać, żeby do niej poszedł i coś zdziałał? Ma niezłe gadane, powinno mu wyjść.
 Mnie by się nie udało?  powiedział i mimowolnie uniósł lewy kącik ust.
 Wierzę w ciebie  odparła i z głową zwróconą w stronę chodnika ukradkowo mu się przypatrywała.
   Szedł pewnie i żywo. Miał na sobie koszulę w biało-niebieską kratę i szare marszczone u dołu jeansy. Włosy jak zwykle świetnie ułożone. Powiedzieć o nim, że nie był przystojny, to tak, jakby stwierdzić, że Paris Hilton to pobożna chrześcijanka. Okropne kłamstwo. „Czemu on sobie nie znajdzie dziewczyny?”, pomyślała. Chyba że czekał na nią, aż ona pozwoli mu się do siebie bardziej zbliżyć.
 Co mi się tak przyglądasz?  zapytał rozbawiony.
 Nie wiem, tak jakoś  powiedziała speszona i oblała się rumieńcem.
„Nie, tylko się nie buracz!”, dodała z rozpaczą w myślach.
Nagle Sebastian ujął jej podbródek i uniósł głowę. Blondyn nie wykonywał żadnego ruchu. Jego wzrok wpijał się w jej czaszkę. Patrzył na nią w ten wyjątkowy sposób. Tak jak jeszcze nikt inny przedtem. Jakby wypatrywał czegoś w jej wnętrzu. Stali tak niecałą minutę. W końcu uśmiechnął się.

 Jestem fanem twoich rumieńców, wiesz?  powiedział spokojnie i bez skrępowania.
   Jeszcze przed chwilą powietrze było gęste jak nieprzejrzysta mgła w deszczowe dni, można było kroić je na plastry jak szynkę czy ser. Jednak tym komentarzem rozwiał ją i Lilka poczuła się swobodnie. Na tyle, ile to było możliwe, oczywiście. 

   Jeszcze chwila i dojdą do jej cioci.
 Serio? Gdybym mogła, chętnie bym się ich pozbyła.
 Ale nie, serio fajne - nie dawał za wygraną. W każdym razie mi się nie podobają. To tutaj  powiedziała i ruchem głowy wskazała niewielki, parterowy, zielony domek z dużym ogródkiem po prawej.  To do zobaczenia jutro - dodała, otwierając furtkę.
 Cześć - rzucił, wyciągając rękę ku górze w pożegnalnym geście.
Gdy otworzyła drzwi, jeszcze raz usłyszała jego głos.

 Lilka, chciałabyś może tańczyć ze mną poloneza?  wykrzyknął.
 Ok. Pewnie  odpowiedziała i weszła do środka. 
   Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, oparła się o nie. Opuściła spokojnie powieki i delikatnie się uśmiechnęła. Przed oczami stanął jej obraz jego granatowych tęczówek. Czuła się przed nimi jak otwarta księga. Jak osoba pozbawiona jakiejkolwiek intymności. Mógł sobie spokojnie przerzucać kartki i szukać, czego potrzebował, a ona nie mogła nic na to poradzić. „Ma takie śliczne oczy”, westchnęła. 
Naglę gwałtownie odsunęła się od drzwi i zakryła dłońmi twarz. Coś w niej zakiełkowało.
 Nie, tylko tego mi brakowało - cicho jęknęła z rozpaczą.


***


   Gdy wróciła do domu, czuła, że ciocia wynudziła ją za wszystkie czasy. Standardowymi tematami, a jakże, czyli wytykaniem błędów wychowawczych jej mamy oraz wspomnieniami typu „stare dobre czasy”. Wcale jej się nie dziwiła. Jako 50-letnia stara panna miała prawo do zrzędzenia.

   Musiała się położyć, spotkanie potrwało dłużej, niż przypuszczała.
 I znowu popołudniowa drzemka. Jak małe dziecko  wymamrotała pod nosem i pobiegła do swojego pokoju.
   W kącie na podłodze zauważyła bardzo dobrze jej znany top i dresy. Miała wyrzucić je do prania, ale pomyślała, że świetnie się przydadzą na daną chwilę. Szybko w nie wskoczyła i momentalnie znalazła się w łóżku.
   Po pięciu minutach była już poza rzeczywistością. Biegła przez ciemny las, jakby goniło ją dzikie zwierzę. Zorientowała się, że razem z nią biegnie znany jej skądś mężczyzna. A właściwie ją ciągnie. Była niekompletnie ubrana. Jakby gdzieś się szykowała, a nieproszony gość pokrzyżował jej plany. W różowych, wyblakłych szortach i miętowej, tiulowej bluzce podążała za brunetem. Spojrzała w dół. Biegła boso po opadłych liściach i drobnych gałązkach. Nie czuła, żeby raniły jej stopy. Wszystko strasznie ją przerażało. Ciemny, okropny las, świecące ślepia gdzieś w krzakach i zwierzątka przemykające pod jej nogami. Oczami powiększonymi ze strachu gwałtownie rozglądała się na boki.

 Ej!  krzyknęła.  Ej, słyszysz?  ponowiła próbę.
Mężczyzna odwrócił głowę w jej stronę, nie zwalniając tempa. Piwne oczy z determinacją i strachem nalegały na dalszy bieg.
 Szybko!  wydyszał.
______________________________________

   Oto i rozdział piąty. Kochani, jeśli jesteście i czytacie to, komentujcie. Jak każdemu autorowi i mnie jest potrzebna motywacja. Pokarzcie mi, że jesteście, że ktokolwiek to czyta  będę wdzięczna. Na prawdę, pod postami praktycznie nie pojawiają się komentarze. Jesteście tuuu? :((
   Jeśli zauważyliście jakieś błędy, albo macie jakieś sugestie dotyczące strony, piszcie. 
Gorąco pozdrawiam;3

PS. Z dedykacją dla mojej kochanej imienniczki, która bardzo mnie wspiera pytaniami o kolejny rozdział. Dziękuje ci. Dziękuję, że jesteś :**

5 komentarzy:

  1. Przeczytałam, a więc nie wypada mi nie skomentować, zwłaszcza, że na na komentowanie nalegasz, no i głównie też dlatego, że rozdział był w sumie ciekawy.
    Korekta: jest.
    Przecież nie zginął.
    :D
    Sebastian?
    Nie no, serio nie było innego imienia? :D Mam teraz skojarzenia... Haha.
    Błędów, jeśli jakieś są, nie zamierzam Ci wytykać, bo jakimś wielkim znawcą języka polskiego to ja nie jestem.
    Wybacz, że czytam od końca, ale ja mam pewną taką metodę...
    Na pewno zacznę teraz od początku, kiedyś tam na pewno, bo teraz głównie brakuje czasu.
    Szkoła... Sama wiesz.
    Tak w ogóle zdziwiona jestem, że zostawiam komentarzyk jako pierwsza
    Yeeeaaahooo...!!!
    Szkoda, że w Google+ nie da się zmienić nazwy...

    Jak chcesz, wpadnij na mojego bloga: tajemniczykot.blogspot.com.
    Może Ci się spodoba.
    Wybacz za ten spam.
    Chyba mnie nie zabijesz...? :

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Korekta:
      Przeczytałam pierwszy rozdział i totalnie zapomniałam o Twoim blogu.
      Masz teraz prawo mnie zabić.
      :D

      Usuń
    2. Nigdy w życiu. Kurcze no nie wiem czemu tak mało osób czyta, ale za każdy nawet krytyczny komentarz dziękuję:) Na bloga oczywiście zajrzę ;>

      Usuń